All along it was a fever.
A cold sweat hot-headed
believer.
I threw my hands in the
air I said: "Show me something".
He said: "If you
dare come a little closer".
Ciepła stróżka cieczy spływała w dół po zimnej dłoni Loczka aż
zniknęła w dolinkach pomiędzy palcami.
Round and around, and
around, and around we go.
Oh, now, tell me now,
tell me now, tell me now you know.
Czy to łza? Jeśli tak to czyja? Harry postanowił wyrzucić meczące
pytania z swojego umysłu i wsłuchał się w śpiewaną przez gościa
piosenkę.
Not really sure how to
feel about it.
Something in the way you
move,
Makes me feel like I
can't live without you,
And it takes me all the
way.
I want you to stay.
Ukłucie w sercu. Na ostatnie wyśpiewane słowa Harry postanowił obudzić
się z tego czarnego snu i powiedzieć, że nigdzie się nie wybiera i jest dobrze.
Było to kłamstwo. Chciał odejść i nic tak na prawdę nie było dobrze.
Oh, the reason I hold on,
Oh, 'cause I need this
hole gone.
Funny you're the broken
one but ,
I'm the only one who
needed saving.
'Cause when you never see
the light,
It's hard to know which
one of us is caving.
Wcześniejsze kłucie było niczym w porównaniu z tym co działo się z
sercem Harry'ego chwilę później. Teraz czuł się tak jakby ktoś wbił mu ostry
sztylet w serce i obracał nim w wszystkie strony. To bolało. Cholernie bolało,
ale on nie wiedział co ma zrobić.
Not really sure how to
feel about it.
Znów ten ból.
Something in the way you
move,
Makes me feel like I
can't live without you.
And it takes me all the
way.
I want you to stay.
Przestań! Nie chcę! To boli, że Cię krzywdzę. Nie chcę! - Protesty
zaprzątał chwilowy spokój w głowie Stylesa.
Stay.
Czy chciał zostać? Nie wiedział. Wtedy tego nie wiedział. Lecz ten piękny,
aksamitny głos, który już tak wiele razy słyszał... Ten głos chciał aby został.
I want you to stay.
Zostanie. To była ostateczna decyzja. Jakby na znak, że Pan Bóg go
wysłuchał i jest z niego dumny, że zostaje i chce żyć dalej, jego palec drgnął.
Chwilę później słyszał już tylko krzątaninę i piski ekscytacji. Nie chciał tego
słuchać. Gdzie te wyśpiewane słowa, które wydostawały się z wąskich ust
Louis'ego, których niedane było mu na razie ujrzeć? Gdzie charakter w każdej
pojedynczej literze? To wszystko zniknęło. Głupia iluzja daje nadzieję, a potem
wszystko burzy się, niczym stary mur.
Z natłoku dźwięków jego narząd słuchu wyodrębnił jeden i to bardzo
charakterystyczny, jakim jest rytmiczne i systematyczne pikanie szpitalnej
aparatury. Dźwięk ten z sekundy na sekundę stawał się coraz to głośniejszy, a
przy tym coraz bardziej drażniący. Harry wziął głęboki wdech przez nos, czego
zaraz pożałował ponieważ jego nozdrza
nie były jeszcze przygotowane na tak wyraziste zapachy. Skrzywił się na to
nieprzyjemne uczucie. Po chwili poczuł lekkość, która zastąpiła ospałość na
jego sennych zasłonach. Jego powieki
powoli się podniosły a zielone tęczówki zlustrował jasne pomieszczenie, w
którym znajdował się teraz chłopak. Zamrugał, trzepocąc swoim długimi rzęsami.
W pokoju było jasno, lecz Harry nie wyróżniał jakichś konkretnych barw,
ponieważ jego oczy jeszcze się przystosowywały do nienaturalnego naświetlenia w
pomieszczeniu. Gdy obraz stał się wyrazisty ujrzał pełno białych mebli. Białe
metalowe łóżka, białe wieszaki na kurtki, biała sofa, białe krzesełka, biała szafeczka…
Harry poczuł jak ktoś mocno ściska jego dłoń. Spojrzał w tamtym kierunku. Jego
palce ciasno były splecione z małymi paluszkami Louis’ego. Były tak w siebie
wpasowane, tak wykrojone, jakby były stworzone tylko po to by je ze sobą
splatać. Nagle napotkał wzrokiem rozpaczliwe spojrzenie niebieskiej pary oczu.
Louis posłał mu lekki uśmiech, który zaraz odwzajemnił. Nie było łatwo, jego
kąciki uniosły się do góry tylko odrobinę, ale dla niego i tak by to wyczyn. Styles
zauważył, że za plecami szatyna stoi szczupły wysoki mężczyzna w białym
fartuchu. Spojrzał na niego z sztyletami oczach. Miał okulary, a jego głowę
osłaniała tylko kępka siwych włosów. Nienawidził lekarzy. Przecież to oni przekazali mu wiadomość, że jego kochana siostra nie żyje. Starszy mężczyzna poruszył ustami, lecz Lokaty nic nie usłyszał. Jego usta wciąż poruszały się, a Harry czuł się jakby zanurkował. Woda szumiał w jego uszach, które wychwytywały tylko pojedyncze dźwięki. Jeszcze raz zamrugał a coś w jego uchu boleśnie pyknęło, zaraz potem przywracając jego narząd słuchu do normalnej pracy.
- ...lecz możesz to odczuwać podobnie do uczucia po wypadku samochodowym. - mamrotał niewyraźnie lekarz.
- Można jeszcze raz? - Zaskoczył go jego głos, był bardzo zachrypnięty. No ale czego można było się spodziewać, po tak długiej przerwy nieużywania go.
- Harry, jesteś po próbie samobójczej. Nałykałeś się tabletek... Cóż , dawka była śmiertelna, a na dodatek popiłeś je chemikaliami. Jak mówiłem dawka była śmiertelna. - przerwał kierując światło małej, podręcznej latarki na źrenicę chłopaka. Przestał po chwili i zapisał coś w swoich dokumentach. - Nikt, a przynajmniej się jeszcze z nikim takim nie spotkałem, nie przeżył takiej mieszanki. Tobie się udało, żyjesz. Hura! - zaśmiał się ponuro. Co go tak bawiło? - Byłeś w śpiączce. Przespałeś dobre cztery dni. Musisz teraz odpoczywać. Gdy tylko będziesz w stanie trzeźwo myśleć spotkasz się z psychologiem, z którym masz już umówioną wizytę. Trzymaj się. Widzimy się za jakieś półtora godziny, a w razie czego twój przyjaciel może wezwać pielęgniarkę. Zostawiam Was samych. - powiedział, po czym opuścił szpitalną salkę, zostawiając Harry'ego sam na sam z Louis'm.
ich spojrzenia się skrzyżowały, lecz zawstydzony Styles spuścił wzrok na swoje splecione dłonie. Powoli docierało do niego co zdarzyło się owe cztery dni temu. Chciał się zabić, a gdy myślał że w końcu odpłynął, wszystko się spieprzyło. Jak zawsze zresztą.
- Harry - zaczął powoli Louis. - Strasznie się o ciebie martwiłem, wiesz? - spojrzał na niego, lecz ten nadal utrzymywał wzrok na swoich knykciach. - Może to dziwne... Ale muszę to z siebie wydusić.Wiem, jesteś teraz po... Popróbiesamobójczej. - przerwał biorąc głębszy wdech. - Gdy się o tym dowiedziałem, poczułem jakbym stracił cząstkę siebie. Byłem bliski płaczu, ale twoja mam zaraz dodała, że teraz masz jakieś cholerne przepłukiwanie żołądka. - powiedział na wydechu. - Nie będę się więcej oszukiwać. Między nami jest bardzo dziwne uczucie, którego nie znałem. Prawda?
- Tak. - odparł szybko Kędzierzawy patrząc mu w oczy. Louis odetchnął z ulgą.
- Czyli ty też to czujesz. - uśmiechnął się szeroko, odsłaniając cały zestaw bialutkich zębów. - Ja chciałbym żebyś dał mi szanse... Szanse na odkrycie Ciebie. Chcę Cię poznać i Ci pomóc. Proszę? Obiecałem, że Ci pomogę, ale to nie jest łatwe... Co chwile są jakieś problemy, oczywiście, nie jest to wina żadnego z nas. Obiecaj mi coś, Harry. Nie rób tego więcej. Proszę. Zrobisz to dla mnie? - Cisza. - Harry? - Cisza. - Harry...
- Zrobię. - urwał mu nagle. - Dla Ciebie zawalczę, Lou. Będę walczył o siebie, o nas. - dokończył łapiąc go za rękę. Splótł ich palce razem i uśmiechnął się lekko.
Lou tylko pokiwał głową i złożył czuły pocałunek na wierzchu jego dłoni. Na ten gest przez kręgosłup przeszły dreszcze. Loczek podniósł się lekko ku górze by być bliżej Louis'ego. Ten jakby czytał mu w myślach, przysunął swoją twarz do niego. I znowu... Harry przez moment myślał, że ma deja vi.
- Harry! - pisnęła przez łzy Anne wchodząc do pokoiku.- Obudziłeś się!
- Jak widać. - uśmiechnął się do niej radośnie.
- Mam dla Ciebie dobrą wiadomość skarbie! - podeszła do niego i ucałowała go w czoło. Jak gdyby nic się nie wydarzyło. jakby zapomniała o tym, że jej syn chciał odebrać sobie życie. Może to i dobrze? - Rozwodzę się z Desem! Teraz będzie już tylko lepiej! On pójdzie siedzieć a my w końcu odetchniemy kochanie. - Na tą wiadomość brunet stracił kontakt z rzeczywistością. Na każde kolejne pytania i opowieści mamy przytakiwał z promiennym uśmiechem. Po południu miał rozmowę z psychologiem, który wydawał się być nadzwyczaj miły. Rozmawiali o sensie życia i innych bzdurach, które były tylko oklepaną paplaniną. Po rozmowie uprzejma pielęgniarka podała mu leki przeciw bólowe. Opadł na miękkie poduszki i przymknął powieki poddając się całkowitemu relaksu. Myślał o tym, ze wszystko zapowiada się być lepsze... Wyjaśnił tyle spraw i tyle niejasności, co lepsza. Wiadomość o tym, że Anne rozwodzi się z Desem i że złożyła ich sprawę na prokuraturę była niczym wygrana głównego losu na loterii. Znów wszystko było normalne,a Harry odczuwał pozorne szczęście. Zasnął z nadzieją, że każdy kolejny dzień będzie lepszy.
Przeczytałeś/łaś? Wyraź swoją opinię komentując. To nie boli, a sprawia radość autorowi lub nakierowuje do nie poprawiania banalnych błędów. :)
- ...lecz możesz to odczuwać podobnie do uczucia po wypadku samochodowym. - mamrotał niewyraźnie lekarz.
- Można jeszcze raz? - Zaskoczył go jego głos, był bardzo zachrypnięty. No ale czego można było się spodziewać, po tak długiej przerwy nieużywania go.
- Harry, jesteś po próbie samobójczej. Nałykałeś się tabletek... Cóż , dawka była śmiertelna, a na dodatek popiłeś je chemikaliami. Jak mówiłem dawka była śmiertelna. - przerwał kierując światło małej, podręcznej latarki na źrenicę chłopaka. Przestał po chwili i zapisał coś w swoich dokumentach. - Nikt, a przynajmniej się jeszcze z nikim takim nie spotkałem, nie przeżył takiej mieszanki. Tobie się udało, żyjesz. Hura! - zaśmiał się ponuro. Co go tak bawiło? - Byłeś w śpiączce. Przespałeś dobre cztery dni. Musisz teraz odpoczywać. Gdy tylko będziesz w stanie trzeźwo myśleć spotkasz się z psychologiem, z którym masz już umówioną wizytę. Trzymaj się. Widzimy się za jakieś półtora godziny, a w razie czego twój przyjaciel może wezwać pielęgniarkę. Zostawiam Was samych. - powiedział, po czym opuścił szpitalną salkę, zostawiając Harry'ego sam na sam z Louis'm.
ich spojrzenia się skrzyżowały, lecz zawstydzony Styles spuścił wzrok na swoje splecione dłonie. Powoli docierało do niego co zdarzyło się owe cztery dni temu. Chciał się zabić, a gdy myślał że w końcu odpłynął, wszystko się spieprzyło. Jak zawsze zresztą.
- Harry - zaczął powoli Louis. - Strasznie się o ciebie martwiłem, wiesz? - spojrzał na niego, lecz ten nadal utrzymywał wzrok na swoich knykciach. - Może to dziwne... Ale muszę to z siebie wydusić.Wiem, jesteś teraz po... Popróbiesamobójczej. - przerwał biorąc głębszy wdech. - Gdy się o tym dowiedziałem, poczułem jakbym stracił cząstkę siebie. Byłem bliski płaczu, ale twoja mam zaraz dodała, że teraz masz jakieś cholerne przepłukiwanie żołądka. - powiedział na wydechu. - Nie będę się więcej oszukiwać. Między nami jest bardzo dziwne uczucie, którego nie znałem. Prawda?
- Tak. - odparł szybko Kędzierzawy patrząc mu w oczy. Louis odetchnął z ulgą.
- Czyli ty też to czujesz. - uśmiechnął się szeroko, odsłaniając cały zestaw bialutkich zębów. - Ja chciałbym żebyś dał mi szanse... Szanse na odkrycie Ciebie. Chcę Cię poznać i Ci pomóc. Proszę? Obiecałem, że Ci pomogę, ale to nie jest łatwe... Co chwile są jakieś problemy, oczywiście, nie jest to wina żadnego z nas. Obiecaj mi coś, Harry. Nie rób tego więcej. Proszę. Zrobisz to dla mnie? - Cisza. - Harry? - Cisza. - Harry...
- Zrobię. - urwał mu nagle. - Dla Ciebie zawalczę, Lou. Będę walczył o siebie, o nas. - dokończył łapiąc go za rękę. Splótł ich palce razem i uśmiechnął się lekko.
Lou tylko pokiwał głową i złożył czuły pocałunek na wierzchu jego dłoni. Na ten gest przez kręgosłup przeszły dreszcze. Loczek podniósł się lekko ku górze by być bliżej Louis'ego. Ten jakby czytał mu w myślach, przysunął swoją twarz do niego. I znowu... Harry przez moment myślał, że ma deja vi.
- Harry! - pisnęła przez łzy Anne wchodząc do pokoiku.- Obudziłeś się!
- Jak widać. - uśmiechnął się do niej radośnie.
- Mam dla Ciebie dobrą wiadomość skarbie! - podeszła do niego i ucałowała go w czoło. Jak gdyby nic się nie wydarzyło. jakby zapomniała o tym, że jej syn chciał odebrać sobie życie. Może to i dobrze? - Rozwodzę się z Desem! Teraz będzie już tylko lepiej! On pójdzie siedzieć a my w końcu odetchniemy kochanie. - Na tą wiadomość brunet stracił kontakt z rzeczywistością. Na każde kolejne pytania i opowieści mamy przytakiwał z promiennym uśmiechem. Po południu miał rozmowę z psychologiem, który wydawał się być nadzwyczaj miły. Rozmawiali o sensie życia i innych bzdurach, które były tylko oklepaną paplaniną. Po rozmowie uprzejma pielęgniarka podała mu leki przeciw bólowe. Opadł na miękkie poduszki i przymknął powieki poddając się całkowitemu relaksu. Myślał o tym, ze wszystko zapowiada się być lepsze... Wyjaśnił tyle spraw i tyle niejasności, co lepsza. Wiadomość o tym, że Anne rozwodzi się z Desem i że złożyła ich sprawę na prokuraturę była niczym wygrana głównego losu na loterii. Znów wszystko było normalne,a Harry odczuwał pozorne szczęście. Zasnął z nadzieją, że każdy kolejny dzień będzie lepszy.
Przeczytałeś/łaś? Wyraź swoją opinię komentując. To nie boli, a sprawia radość autorowi lub nakierowuje do nie poprawiania banalnych błędów. :)
Cóż, mój pierwszy komentarz z komputera, haha. Może nie będzie taki krótki, jak zazwyczaj.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - cudowny szablon. Cały Twój blog czytałam z telefonu, więc dopiero teraz mogłam zobaczyć szablon w całej okazałości. Taki delikatny, a zarazem przykuwający wzrok.
Dobra. Powracając do samego opowiadania - z pewnością to mówiłam, ale muszę powtórzyć: świetnie piszesz. Lekko się czyta, pomimo, pozornie trudnego, tematu. Motyw z piosenką świetny i idealnie pasuje do całości. Jejj noo, szkoda, że nie ma już następnych rozdziałów, z chęcią poczytałabym :)
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następną część, Zet ♥
zajebisty!niech bedzie już sobota i te 19 kom. ! <3
OdpowiedzUsuńjezu świetne, dobrze że wszystko dobrze się skończyło ♡
OdpowiedzUsuńna początku rozdziału prawie się rozpłakałam. nie byłam pewna czy Harry przeżyje, ale w końcu przeżył! to opowiadanie jest najlepszym opowiadaniem jakie kiedykolwiek czytałam. jest lepsze od Dark albo Cold. w ogóle jest najlepsze! mam nadzieję, że Des zniknie już na zawsze z życia Harry'ego i że w końcu będą z Louis'em razem szczęśliwi. szczerze to nie wiem jak może się dalej potoczyć akcja opowiadania, ale jestem pewna, że będzie tak samo interesująca jak zwykle.
OdpowiedzUsuńPS. weny Ci życzę kochana, jesteś niesamowita! ♡
Zarąbisty rozdział, tak samo wygląd bloga :D nie moge się już doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńzajebiste czekam na kolejny rozdział . Dobrze ze ten chuj sobie pójdzie chociaż i tak pewnie nie pozbeda go się łatwo . Kocham to ff .
OdpowiedzUsuń@holdingheart
och dziękuję za to, że zasugerowałaś się moją radą,czyta mi się duużo lepiej :*
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, ciekawe jak to wszystko się potoczy :*
czekam na następny xx
Po przeczytaniu poprzedniego rozdziału (o którym mnie nie poinformowałaś, nie wiem dlaczego..) tak bardzo bałam się o Harry'ego, poważnie, aż się popłakałam.
OdpowiedzUsuńI potem przeczytałam początek kolejnego rozdziału i na początku sie tak poryczałam, że musiałam wyjść z pokoju, ogarnąć się wziąć kilka głębokich oddechów i dopiero mogłam wrócić do czytania.
Tak bardzo się ciesze, że Harry nie umarł, boże nie da sie tego wyrazić w słowach po prostu. Płaczę ze szczęścia, serio.
I nie mam weny na dalszy komentarz, przepraszam.
Informuj mnie oczywiście, jak zawsze.
Weny i kocham cię xx
@alohaboobear
To jest niesamowite. Brak mi słów by opisac jak bardzo twoje opowiadanie jest genialne. Gratuluję i życzę weny. :)
OdpowiedzUsuń@SWAG_BITCHES
Boski. Genialny. Wspaniały. Perfekcyjny.
OdpowiedzUsuńJak ja kocham to opowiadanie ♥
Heeej. :D
OdpowiedzUsuńTak na początku chciałam Cię przeprosić, że tak późno komentarz.
Po prostu jestem zawalona nauką. Nie mam nawet czasu na tt. Masakra jakaś.
Hmmm... Co do wyglądu - jest śliczny. Co prawda przyzwyczaiłam sie do starego wyglądu (był taki awww <3), ale ten też jest cudny *o*
HARRY! TY PRZEŻYŁEŚ!
YAAAAAY!
*dziki dens radości*
W ogóle to taki słodziuśne jak Lou śpiewał "Stay"... *o* Rzygam tęczą w ogóle.
+ Anne chyba lepszej nowiny nie mogła przynieść.
ROZWÓD Z DES'EM!
HURRRRRRRAAA!
*podskakuję uradowana*
Taaaak... Teraz już wiem na pewno, że to moje najulubieńsze opowiadanie. Najlepsze ever :D
Jak się nazywa Twój fandom?
Chcę w nim być :D Uwielbiam Cię tak, że O Maj Gasz. ♥ xD
Rozpisałabym się bardziej, ale czas wracać do nauki ;-;
38 stron do nauki, hahahahhahahahaha co
Weny życzę kochanie.
@HarrotB
pisz dalej bo to jest fhlojvknv :D
OdpowiedzUsuńCudownie :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej, pisz :]
dziś przeczytałam wszystkie i już kocham ten ff <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO ♡
OdpowiedzUsuńPiękny nowy wygląd bloga i wgl nowy rodział też <3
OdpowiedzUsuńJezu czekam na następny boże już chcę no 'c
OdpowiedzUsuńTo jest taki cudowne ;3 TAKIE asdfghjklasdfghj ŻE JA CHCĘ KURWA DALEJ ♥
OdpowiedzUsuńJezu, nie mogę doczekać się następnego rozdziału, nie wiem w sumei czego mogę się spodziewać i to jest najlpesze zaskakujesz nas zawsze z nowym rozdziałem kocham cię ♥
OdpowiedzUsuńWięc... Jest to mój pierwszy komentarz chociaz bloga czytam od samego poczatku, bardzo go lubię. Chociaz znam już każdą notę na pamięć codziennie czytam wybrana przed snem to jest takie OMG OMG że asdfghj zaraz wybuchnę normalnie, widzę że jest już 20 komentarzy, więc mam nadzieję że rozdział jutro się pojawi bo już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam stała czytelniczka iza.
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne moja przyjaciółka Iza dzisiaj poleciła mi ten blog i przeczytałam wszytkie rozdziały ♥ są one niesamowite, kocham kocham kocham ♥ Weny zyczę - mania
OdpowiedzUsuńHej jestem Iga. I czytam twój blog od 11.09. No całkeim nie dawno. przeczytałam wszytie rozdziały w jeden dzień bo tak wciągają. Czy mi się zdaje czy większość z nas jest tu dlatego ze ten blog poleciła nam Iza? Oh, dziękuję Ci izo za ten link, bo blog jest cudowny, autorce życzę weny i oczywiście jeszcze raz weny. Piszesz cudownie, jesteś najlepsza. Ugh, naj naj naj lepsza ♥
OdpowiedzUsuńIza wszytkim karze komentować więc również skomentuję. BLOG JEST NIESAMOWITY *_*
OdpowiedzUsuńJEZU JAK DOBRZE WSYZYSKDNCNZBX ,BD
OdpowiedzUsuń