05 listopada 2013

Rozdział XII


Ciche wdechy i wydechy Louis'ego były niczym kołysanka. Harry po raz pierwszy w swoim życiu czuł się taki bezpieczny. Leżał skulony u boku Tomlinsona i obejmował go ramieniem. Bał się, że jeśli go puści lub chociaż odrobinę poluzuje uścisk straci go i nigdy nie odzyska. Delikatnie przejechał nosem po prawym obojczyku chłopak, na co ten mruknął i mlasnął przez sen. Loczek uśmiechnął się lekko i ucałował jego bladą skórę. Leżał tak jaszcze przez chwilę, lecz gdy jego powieki zrobiły się ciężkie, usnął wtulony w chłopaka, który dawał mu ciepło i miłość, by jeszcze raz w jawie przeżyć swój pierwszy pocałunek. 

***


- Ty mała, gejowata pizdo! - wrzasnął Des wymierzając cios pełną pięścią w policzek Harry'ego. - Ty mała kurwo! Pedalska żmijo! - sapnął ponownie biorąc zamach. - Nie będziesz miał pedalskiego, kurewskiego chłopaka. Mój pierdolony syn nie będzie miał chłopaka. - cios. - Wyjebię Ci to gejostwo z głowy. 

Harry poczuł, że jego obolałe ciało jest unoszone ku górze. Ojciec przewiesił go przez ramię. 
- Nie to że pedał, to i jeszcze grubas. - burknął, a zaraz potem rzucił go na łóżko. Kędzierzawy próbował wydostać się i uciec jak najdalej, lecz ciężkie ciało Desa przyciskało go w materac i uniemożliwiało jakiekolwiek ruchy. Mężczyzna zdjął z swojej spoconej klatki piersiowej koszulkę. Zwinął ją i zawiązał z tyłu głowy Harry'ego, przez co jedynym co widziały zielone oczy, był obraz ciemno-szarej tkaniny z jasnym prześwitami. Zaraz potem usłyszał dźwięk odpinającej się klamerki od paska. Jęknął zdenerwowany i cicho zapłakał.
- Des, proszę. 
Skórzany pasek uderzył z trzaskiem o bladą skórę na brzuchu Harry'ego. 
- Ja ci dam gówniarzu Desa. - wysyczał przez zęby. - Do ojca po imieniu będziesz mówił. Zobaczymy. - Kolejny trzask. - Oduczę cię tego chamstwa. - Trzask. - Wyrośniesz na normalnego porządnego mężczyznę. - Trzask. 
Nim chłopiec zdążył zauważyć, był już bez spodni a jego ojciec ciągnął za gumkę od jego bokserek.
- Nie, proszę, nie. - szlochał. - Tato, proszę przestań! - wyjęczał głośniej.
Ojciec związał mu paskiem ręce i przywiązał je do ramy łóżka. Fakt, że nic nie widzi nie przerażał go tak bardzo jak świadomość, że zaraz zostanie zgwałcony. Des powrócił do ściągania bokserek synowi. Chłodne powietrze owinęło jego członka, przez co chłopiec się wzdrygnął. Jego oprawca zaprzestał nagle jakimkolwiek czynnością. Nagła nicość zaczęła niepokoić Loczka. 
- Tato? - szepnął. - Jesteś tu?
Jego nogi zostały podwinięte ku górze. Chłopak pisnął głośno i zaczął wiercić się na materacu. 
- Nie wierć się mała kurwo. Zaraz będzie po sprawie. - Po tych słowach ojciec bez ostrzeżenia i jakiegokolwiek przygotowanie wszedł w niego. Harry krzyknął w bólu, jaki sprawiło mu doznanie nie przyjemnego wypełnienia. Krzyczał i wił się. Płakał i krztusił się łzami.


- Harry? Kochanie! - Louis zaczął potrząsać ciałem zapłakanego Stylesa. - Harry obudź się, to tylko zły sen. 

Zielone oczy chłopaka otworzyły się szeroko i szybko w mroku odnalazły niebieskie tęczówki. Oddychał szybko i niezdrowo biorąc głębokie wdechy. Wszystko zaczęło do niego powracać niczym bumerang. Poczuł ucisk w gardle i ponownie wybuchnął płaczem. Louis szybko przycisnął jego drżące ciało do swojego i przytulił go mocno. 
- Tchi. - szeptał mu do ucha, głaszcząc swawolnie jego loki. - Tchi, Harry, to tylko sen. Jestem przy tobie. 
Harry wbił swoje palce w bark przyjaciela i schował głowę w zagłębieniu pomiędzy jego uchem a ramieniem. 
- Przepraszam, Lou. - wyjąkał niechcący  przegryzając przy tym miękka skórę Louis'ego. Chłopak pogłaskał kojąco jego plecy. - Przepraszam. 
- Nie przepraszaj Harry! To tylko zły sen. - oznajmił Louis, próbując uspokoić płaczącego chłopaka.
- Wiem. Ale przepraszam za to, że jestem taki słaby. Tylko płaczę i jestem małą płaczącą dziw- 
Louis uciszył go, składając na jego miękkich wargach. Harry na początku nie wiedział co ma zrobić, lecz zaraz oddał mu pocałunek. Gdy zabrakło im tchu z niechęcią odłączyli od siebie swoje słodkie wargi. Louis pogładził lokatego chłopca po policzku i spojrzał mu prosto w oczy.
- Nie mów tak. Mój świat nie jest małą, płaczącą dziwką. Mój świat jest najcudowniejszym chłopakiem, z wielkim sercem. Mój świat jest wojownikiem, który czasem upadał, lecz zaraz się podnosił. Mój świat teraz ma szanse na wygraną, i nie może się poddać. Mój świat przeszedł piekło, lecz teraz chcę zapewnić mu ciepło i bezpieczeństwo. Kocham Cię Harry. - powiedział szatyn ocierając łzy z kącików oczu Harry'ego.
Styles nie wiedział co powiedzieć. Pierwszy raz usłyszał coś tak pięknego na swój temat.   
- Lou - zaczął. - Ja chyba też Cię kocham. 
- Gdy Cię po raz pierwszy spotkałem gdy szedłem po dziadka - wziął głęboki wdech. - Już wtedy wiedziałem, ze nie jesteś zwyczajny. Miałeś ten błysk w swoich zielonych oczach, który wręcz wołał "Potrzebuję Cię.". I nie wiedzieć czemu zakochałem się w Tobie. W Twoim sposobie bycia. W tym, że próbujesz udawać, że wszystko jest w porządku mimo, że to Cię niszczy. Nie wiem jak Ci to powiedzieć Harry, ale stałeś się moim wzorem do naśladowania. - przerwał scałowując jego linie szczęki. Usiadł mu na biodrach, powodując przy tym dotyk ich osłoniętych przez materiał bokserek członków. Harry stłumił w sobie jęk i pozwolił Louis'emu kontynuować. -To banalne, ale tak to wygląda Harry. Zakochałem się w Tobie. Nie przeszkadza mi to że jesteś młodszy bo to tylko dwa banalne lata. Jak dla mnie jesteś dorosłym mężczyzną w ciele nastolatka. Nawet nie wiesz jak mocno - pocałunek. - Cię - pocałunek. - Kocham. - pocałunek.
- Louis' Williamie Tomlinsonie. - wyszeptał mu w usta. - Jesteś wspaniały.
Louis uśmiechnął się lekko i opadł na jego klatkę piersiową wsłuchując się w bicie serca Harry'ego, a te biło nadzwyczaj szybko (pomijając, że zawsze miało taki niezdrowy rytm w obecności Louis'ego). Leżeli tak w ciszy słysząc tylko swe oddechy i bicie serc. Ta chwila była magiczna i nie wybadałoby jej zmarnować. Niebieskooki uniósł się lekko, lecz nadal był na ciele młodszego chłopaka. 
- Harry. - wyszeptał niepewnie niebieskooki.- Mogę Ci to pokazać?
- Co pokazać Lou?
- To, że Cię kocham. Chcę Ci to pokazać. Chcę żebyś wiedział.
- Ależ ja wiem... - przerwał domyślając się o czym właśnie myślał Tomlinson. - Lou, nie jestem jeszcze gotów. Daj mi trochę czasu. - wyszeptał speszony. 
Louis uśmiechnął się szeroko i powrócił do swojej poprzedniej pozycji.
- Dam Ci tyle czasu ile będziesz potrzebował. - wyszeptał w jego szyję.  





Przeczytałeś/łaś? Wyraź swoją opinię komentując. To nie boli, a sprawia radość autorowi lub nakierowuje do nie poprawiania banalnych błędów. :)