20 lipca 2013

Rozdział IV

Harry szlochał w ciemnym koncie swojego pokoju. Ramionami objął kolana i oparł o nie swój podbródek. Zza drzwi dochodził głos zdenerwowanego ojca, który przepraszał swoją kochankę. Łzy ściekały po policzkach na dżinsy Loczka, zostawiając po sobie mokre ślady. Chłopak podniósł się i na czworaka poczłapał aż pod łóżko. Schylił swoją lokatą głowę i wyglądał za brązowym zeszytem. Gdy go znalazł wyciągnął go i wziął zeszyt pod pachę. Podszedł pod drzwi i otworzył brudnopis na pierwszej nie zapisanej stronie. Przestając na chwilę oddychać wsłuchał się w odgłosy zza drzwi. Rozmawiali. Kędzierzawy zsunął się po prostej i gładkiej strukturze drzwi. Sięgnął po zielone pióro, które w blasku księżyca przybrało kolor błyszczącego w odcieniach metalu ciemnego seledynu. Harry nie lubił tego koloru, kojarzył mu się z fartuchami pielęgniarzy i pielęgniarek, które zapamiętał z najcięższej nocy swojego życia. 

Szesnastoletni wówczas Harold siedział w swoim pokoju i słuchał muzyki, która boleśnie raniła jego uszy. Mama nie raz powtarzała mu, że to niezdrowe i może przez to ogłuchnąć. Przypominając sobie przestrogę matki, ściszył o parę voli piosenkę swojego ulubionego zespołu, The Script. Jednak gdy to uczynił usłyszał niepokojące dźwięki z parteru. Dźwięk rozbijającego się szkła. ściszył utwór do maximum wytężając swój zmysł słuchu. Cisza. Harry zmarszczył czoło aż na jego gładkim czole porobiły się zmarszczki. Po cichu, na palcach ruszył w kierunku drzwi. Ostrożnie przekręcił gałkę. Jego serce trzepotało w klatce piersiowej niczym szalone. Drzwi zaskrzypiały uchylając się, i udostępniając Harry'emu jakikolwiek widok. Wychylił swoją obrośniętą bujnymi, kasztanowymi lokami głowę przez framugę drzwi i rozejrzał się w wszystkie możliwe strony. Kawowe ściany korytarzyka, dawały wrażenie spokojnego azylu, ale mimo tego zielonooki chłopak nadal miał obawy. Wyszedł z swojego pokoju i podreptał na paluszkach w stronę schodów. Złapał za poręcz i przeskakując co jeden stopień zszedł na parter swojego domu. Lądując na drewnianej posadzce bez obaw rozejrzał się po salonie. Nic. Obawy pryskały niczym bańka mydlana, lecz nie znikły do końca. Dla pewności Harry poszedł jeszcze do kuchni. Wszedł do pomieszczenia nie spodziewając się niczego. Stróżki czerwonej cieczy, która była najprawdopodobniej winem lub sokiem pomidorowym, spływały po białej ścianie. 
- Co tu się dzieje? - spytał siedzącą na wypolerowanym blacie Gemmę. Tusz ściekł po jej policzkach, zostawiając ślady, przypominające wydłużone rzęsy.  Kilka czarnych włosów przykleiło jej się do czoła. - Gems? - spytał cicho. 
Odpowiedział mu cichy szloch, który po chwili przerodził się w skowyt. Chłopak nie chciał zwlekać ani chwili dużej i szybko podbiegł do siostry. Przytulił ją i mocno zacisnął ramiona. Wiedział, że jest to jej potrzebne. Wsparcie. Przycisnął ją do swojego torsu, przez co zsunęła się z blatu. Starsza położyła głowa na ramieniu wyższego Harry'ego. Chłopak gładził jej włosy i uspakajał ją nucąc jakieś nieznane melodie. Gdy w końcu płacz ucichł, a oddech Gemmy zaczął łaskotać skórę na szyi Loczka, odważył się zapytać.
- Co się stało? Dlaczego płakałaś? - brunetka odsunęła się od niego i spojrzała mu prosto w oczy. 
- Harry - zatrzymała się by wziąć głęboki oddech - Jestem w ciąży. - i znów się rozpłakała wtulając się w ramiona brata. Jego loki łaskotały jej czoło. 
- Gems! To wspaniale! Nie rozumiem twojego smutku. Powiedziałaś już Charliemu? Mamie? Tacie? Boże! Zostanę wujkiem.
- Harry, do cholery! - krzyknęła krztusząc się płaczem. - On mnie zostawił! Charlie. Gdy mu to powiedziałam... po prostu wyszedł z naszego mieszkania. Ja... Ja nie wiem co mam robić! 
- To zmienia postać rzeczy. Ale Gems! Masz nas! Mnie i rodziców, razem wychowamy to dziecko. Skąd wiesz, że Cię zostawił? Może tylko przeżył szok i do Ciebie wróci? Nie mów "Hop" póki nie podskoczysz. Będzie dobrze. - pocieszał ją. - Zrobię Ci herbaty i wszystko przemyślimy, dobrze? - zaproponował.
- Dobrze. Harry, co ja bym bez Ciebie zrobiła. - wyszeptała stając na palcach, by złożyć pocałunek na podbródku brata. 

***

Przy herbacie i ciastkach Harry i Gemma przesiedzieli z dobrą godzinę. Obmawiali właśnie jak powiedzieć to rodzicom, gdy z przestrzeni korytarza dobiegł dźwięk otwierających się drzwi, a zaraz potem głośne wołanie ojca:
- Już jestem!
Gemma przełknęła głośno ślinę i podniosła się z krzesła. Chwile później do kuchni wpadł zgrzany Des w obcisłej koszuli w kratkę. 
- O, cześć dzieci. Gdzie mama?
- Jeszcze nie wróciła. - odpowiedziała szybko.
- Płakałaś? Masz rozmazany makijaż. - podszedł do niej. - Coś się stało kochanie? - cisza - Gemma? - cisza - Harry? - odwrócił głowę w stronę Kędzierzawego, który popijał ostatek herbaty z swojego czerwonego kubka.
- Tato - odezwała się nagle. - Ja... Będę miała dziecko. Jestem w ciąży.
Po słowach Gemmy nastała niepokojąca cisza. Nie tego oczekiwało rodzeństwo. Cisza była najgorszą odpowiedzią. 
- Jezus Maria. - sapnął ojciec, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Gemma pobiegła za nim, odsuwając krzesło, które przewróciło się i z hukiem uderzyło o panele. Harry także wstał i ruszył za pozostałymi. 
- Tato, proszę, daj mi to wytłumaczyć! - głos Gemmy dochodził z góry. 
- Daj mi spo - urwał ojciec. Dosłownie sekundę później, gdy Loczek zamierzał wdrapać się po schodach, słychać było krzyk Gems, a potem kilka głośnych łupnięć. Głowa Harry'ego uniosła się do góry a to co zobaczył, przeraziło go i na zawsze zostało w jego pamięci. Ciało siostry upadając w dół po twardych schodach. Buzia sama mu się roztworzyła a w gardle zachował się zduszony krzyk. Nie wiedział co robić, ale chwilę potem było za późno na cokolwiek. 
Jedynym obrazem jaki zapamiętał była ciemnoczerwona krew rozlewająca się powoli po drewnianej posadzce i wykrzywiony kark małej, bezbronnej, bladej Gems. 
Później był już tylko szpital i kilka krótkich słów lekarza.
"Niestety. Nie udało nam się jej uratować..."
Wtedy świat młodego anglika runął w gruzach.

Harry nawet nie zauważył, że przez wspomnienia zaczął płakać. Szybko otarł łzy i wspomniał ostatnie słowa ojca, przed śmiercią Gemmy. Po prostu upadła. Nic nie widziałeś. Z tym przekonaniem, oraz z mętlikiem w głowie Loczek przyjechał do Londynu. Nic nie widział. Musiał ukrywać prawdę przed wszystkimi. Nawet przed bliskimi. Anne strasznie długo nie mogła pogodzić się z śmiercią ukochanej córeczki. Nawet Des wydawał się być pogrążony, ale pewnego dnia coś w nim pękło i zmienił się w całkiem innego człowieka, którym był aż po dziś. Siedemnastolatek wyrzucił wspomnienia z głowy i przypomniał się co miał zrobić. Odetchnął i zaczął przelewać swoje myśli, z nadzieją, ze przyniesie mu to choć odrobinę ulgi.  
              
Londyn 2012. Wieczór.

Nie wiem jaki dziś dzień. To wszystko mnie przytłacza, więc ogarnięcie tych wszystkich cyferek, które mają służyć jako dnie miesiąca, jest mi nie potrzebne. Pamiętnik ma mi służyć do przelania tych wszystkich kłopotów na papier. Po chuj mi pamiętać jaki dziś dzień?! Kończę z tą głupią przemową. Ha! O ile można to nazwać przemową.
Dzisiaj zdarzyło się coś cudownego. Spędziłem miły dzień z Lou. On i po części mama oraz Adrianne trzymają mnie na tym zaklętym w zło i przemoc świecie. Ale cóż… Nic nie trwa wiecznie. Tego dnia zdarzyło się także coś strasznego.
Coś potwornego.
Coś przez co mam ochotę odebrać sobie życie.
To „coś” musiało przytrafić się akurat mi.
Ale co ja takiego zrobiłem?! Czym zawiniłem?! Żyję zaledwie osiemnaście lat. To i tak za dużo…

„I ślubuję Ci miłość, wierność, i że nie opuszczę Cię aż do śmierci…” Blah, blah. Gówno prawda! Ojcze,  złożyłeś tą przysięgę i jej nie dotrzymałeś. Ja na pewno bym tak nie zrobił… 
Myślę, że tego wieczoru oberwę za to, że ich przyłapałem. Oj, nieźle oberwę…Czasem się tak zastanawiam… Czemu to najbliżsi krzywdzą nas najbardziej? Przecież są NAJBLIŻSI. Nie rozumiem siebie. Jestem już zbyt zepsuty. Rozpisałabym się jeszcze bardziej, ale słyszę, że już poszła.
Cisza.
Kroki.
Boję się.
Tfu!
Jestem silny.
Cisza.
Kroki.
Szykuję się na najgorsze. Chyba jest już bli              

Zazwyczaj staranna i zgrabna litera „i”, była teraz koślawa i wydłużona. Strach ogarnął Harry’ego, gdy drzwi, które przygniatał swoim ciałem, drgnęły. Szybko się od nich odsunął i wyrzucił pamiętnik w głąb mrocznego pokoju.  Do pokoju wleciało ciepłe światło z korytarza, które nieco oślepiło zielone oczy Harry'ego. Zaraz po świetle do pomieszczenia wkradł się rozzłoszczony ojciec. Loczek przełknął ślinę, widząc ten wyraz twarzy, swojego taty. Ten nie czekając dłużej rzucił się na syna. Harry nie bronił się, bo jakiś chory głosik w jego głowie mówił "Należy Ci się". 
Des w ataku furii nie zaprzestawał na lekkich uderzeniach. Kopał oraz szczypał kruche ciało zielonookiego. Harry czuł niewyobrażalny ból w dole. Płakał, lecz był to bezgłośny płacz. Po prostu łzy same leciały, nie mógł ich zatrzymać, były nieposłuszne. 
Po około piętnastu minutach ojciec włożył rękę w loki chłopca i szarpnął nimi, podciągając go do góry. Gdy już wstał spojrzał w oczy swojego taty. Jakieś dziwne uczucie przeszło przez jego głowę. Miał mu coś do powiedzenia, lecz jego usta bł mocne zaciśnięte. Przez chwile myślał, że jego ciało daje mu sygnał, że jeśli to powie, może dostać kilka kopów. Harry przegryzł swoją dolną wargę.
- Nienawidzę Cię. - wyszeptał, lecz i tak mówił wystarczająco głośno by mógł to usłyszeć jego kat. Ten obrócił jego głowę, za którą podążyło całe ciało i kopnął go w plecy. Chłopak upadł na panele, lecz zaraz potem poczuł, że ktoś łapie go za koszulkę i podciąga ku górze. Jego ciało było niczym kukiełka, którą bawił się starszy Styles. Popchnął go i obaj znaleźli się przy oknie. Swoją grubą dłonią uchylił je i wystawił głowę nastolatka na świeże powietrze. 
- Widzisz, co jest tam na dole? Twarda ulica. Bądź gotów na to, że kiedyś tam wylądujesz i rozjebiesz sobie czaszkę. - warknął. Z powrotem przyciągnął go do środka i zamknął za sobą okienko, przez które do pokoju dostawało się zimne powietrze. Kopnął Harry'ego w brzuch, przez co on zawył, nie spodziewał się jednak, że silna dłoń ojca, lada moment pociągnie i wyrwie mu kilka włosów. Krzyknął z bólu, który jak można sobie wyobrazić był niewyobrażalny i nie do zniesienia.
- Należało Ci się pedale. - powiedział i wyszedł z pokoju, zostawiając płaczącego z bólu Hazzę... 




Przeczytałeś/łaś? Wyraź swoją opinię komentując. To nie boli, a sprawia radość autorowi lub nakierowuje do nie poprawiania banalnych błędów. :) 

27 komentarzy:

  1. smutny ten rodział ;c ale i tak świetny *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. ze smutku to trochę zaczęłam płakać , rozdział wzruszający, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutny a za razem fajny. Troszkę popłakałam bo jak coś czytam to sobie wyobrażam niestety... No nic, czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu Des jest takim skurwielem??? Nikt nie zasługuje na cierpienie, a szczególnie ze strony bliskich, którzy niestety często nas ranią. Niekoniecznie fizycznie tylko psychicznie...
    Nie moge sie już doczekać kolejnego... :) xx

    OdpowiedzUsuń
  5. pisz szybko kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. biedny Hazza. ;__; tak mi go szkoda. kiedy będą Larry moments? już nie mogę się doczekac, kocham tego bloga. <3 pozdrawiam i życze weny. :) xx

    /krewetka

    OdpowiedzUsuń
  7. to takie cudowne i jednocześnie takie smunte :'( łeeee xd
    nie mogę się doczekać nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. jezuu ;( szkoda mi Harrego wiem to tylko blog ale ja to przeżywam ;___;
    proszę dalej pisz

    OdpowiedzUsuń
  9. omg :'( ja ... ja się uzależniłam :') to takie wzruszające .xx

    OdpowiedzUsuń
  10. troszkę smutny, ale fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. pięknie piszesz czekam na następny rozdział :^

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie piszesz.
    To opowiadanie jest na prawdę dobre.
    Nie chciałabym mieć takiego ojca jakiego ma Harry... On jest straszny. Sposób, w jaki traktuje Harry'ego jest straszny. Takich to tylko za jaja wieszać. Omg... Aż się popłakałam jak czytałam co on robił biednemu Harry'emu. Mam nadzieję, że Louis jakoś zmieni życie biednego Loczka.

    Hmm... Wiesz... Przez Ciebie mam kompleksy, jeśli chodzi o pisanie. Miałam zamiar zacząć pisać jakieś opowiadanie, a po przeczytaniu tych Twoich 4 rozdziałów i prologu po prostu mi się odechciało. Stwierdziłam, że moje pomysły są tandetne a styl pisania beznadziejny. Ale chuj tam. Ważne, że mam możliwość czytania takiego cudownego opowiadania jakie Ty piszesz. Dziękuję Ci :)

    Czekam na następny rozdział...

    @HarrotB

    P.S. Mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach na tt? Z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezu, to takie smutne, a jednocześnie wspaniałe... ile bym dała, żeby mieć taki talent jak ty! Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział, tylko ciągle nie mogę zrozumieć Harry'ego, żę nikomu nie mówi prawdy :// Biedny.
    Z niecierpliwością czekam na piątkę, pisarko ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. proszę odpowiedz mi , kiedy next? jutro wyjeżdżam i chciałabym wiedzieć kiedy mogę przeczytać następny rozdział.
    a co do tego rozdziału to : CUDOWNE *.* ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z boku, jest taka zakładka "Summer Love" i tam zazwyczaj piszę kiedy możecie spodziewać się rozdziałów. staram się dodawać jak najszybciej, ale ostatnio brak weny i czasu. :)
      pozdrawiam:

      ~ Adrianne

      Usuń
    2. dzięki ;)

      Usuń
  16. Odpowiedzi
    1. zapraszam do siebie , dopiero zaczynam ~~~> http://the-worst-behind-us.blogspot.com/

      :)

      Usuń
  17. szybko dodawaj następny ♡

    OdpowiedzUsuń
  18. jest swietne , czekam na nexta bardzo mocno ale moze napisałabyś kolejny troche szybciej ? miało być 11 kom , a jest ponad 22 . wiem ze sa wakacje a ty nie jesteś nołlajfem , ale no kurcze to jest fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Okej na początek: GDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ? ;"(((( Nie to, że wymuszam go na Tobie, ponieważ wiem jak to jest, kiedy wena śpi i ma cię w dupie, więc jestem Ci w stanie to wybaczyć.
    Po drugie przepraszam, że komentarz dopiero teraz, smutno mi że tak robię i przepraszam za to całym moim serduszkiem.
    Po trzecie, Twoje opowiadanie to JEDYNE Larry, które czytam. Sorry, ale jestem zakochana w Ziallu, a Larry'ego mam już po uszy, oczywiście nie obrażając Larry Shippers, ponieważ niektóre pisarki mają naprawdę zajebiste pomysły i umieją pisać. Ale jakoś nigdy nie chciało mi się tego czytać i cieszę się, że z Twoim blogiem było zupełnie inaczej i przemogłam się nawet ze względu, że to Larry.
    Po czwarte, mam taką malutką prośbę, mogłabyś troszkę jaśniejsze litery? Ciężko jest, oj ciężko czytać z takimi ciemnymi literkami, podczas gdy tło także jest ciemne. Więc wiedz, że dzięki Tobie na mojej twarzy wywołałabyś uśmiech, jeśli mogłabyś tą prośbę spełnić <3
    Po piąte, ugh serio ten komentarz staje się bezsensowny, mogłabyś mnie informować? Byłabym wdzięczna ^^
    Po szóste Z A K O C H A Ł A M się w sposobie, w jaki piszesz. Szykuje się naprawdę dobre opowiadanie <3
    I tak na dokładkę, życzę Ci duuuużo weny i masy pomysłów :) xx
    @mylifeisa_mess

    OdpowiedzUsuń
  20. o jezu ... rycze .... strasznie smutne ale szacun ... naprawdę świetne

    OdpowiedzUsuń
  21. Wzruszający ten rozdział, byłam o krok od placzu. :'(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Ci za komentarz! Na prawdę bardzo mi miło.